porozumiewaĹy siÄ bez uĹźywania barw, tak zmieniajÄ c wyraĹźenia, by byĹy jednoznaczne.
porozumiewaĹy siÄ bez uĹźywania barw, tak zmieniajÄ c wyraĹźenia, by byĹy wymowne. Kerrick kaĹźdego ranka wraz z otwarciem drzwi spodziewaĹ siÄ Ĺmierci. nazbyt dobrze pamiÄtaĹ rzeĹş sammadu, wszystkiego co Ĺźywe - mÄĹźczyzn, pań, pociech, nawet mastodontĂłw. On czy też Ysel zostanÄ takĹźe zbici, wydawaĹo mu siÄ to nieuniknione. Gdy wstrÄtny marag przynosiĹ rano jedzenie, a nie ĹmierÄ, sÄ dziĹ, Ĺźe zostaĹa ona odroczona o jeden dzieĹ. Potem przyglÄ daĹ siÄ w milczeniu, jak gĹupia Ysel ciÄ gle siÄ myli. Nie pomagaĹ jej ani maragowi, miaĹ w sobie dumÄ Ĺowcy. Nie odpowiadaĹ na pytania czy też staraĹ siÄ w milczeniu, jak na ĹowcÄ przystaĹo, znosiÄ spadajÄ ce za to . Po licznych dniach odkryĹ, Ĺźe rozumie, co Enge mĂłwiĹa do innego maraga, ktĂłrego najmocniej nienawidziĹ, bo biĹ go czy też wiÄ zaĹ. Zachowywanie milczenia staĹo siÄ odtÄ d jeszcze waĹźniejsze, bo skrywaĹo w tajemnicy tÄ wiedzÄ; maleĹka wygrana po druzgocÄ cej klÄsce. Potem Vaintè zabiĹa dziewczynÄ. Nie ĹźaĹowaĹ jej, bo byĹa gĹupia czy też naleĹźaĹo jej siÄ poĹÄ czenie z resztÄ sammadu. dopiero gdy Vaintè chwyciĹa jego, majÄ c na pysku ĹwieĹźÄ krew zamordowanej, odwaga Ĺowcy opuĹciĹa go. ByĹ juĹź tylko zwierzynÄ . Tak później usprawiedliwiaĹ siebie, usiĹujÄ c sobie wytĹumaczyÄ, dlaczego uniknÄ Ĺ Ĺmierci w tych ostrych, okropnych zÄbach. Tak naprawdÄ, byĹ wĂłwczas rĂłwnie przeraĹźony, niezbyt Ĺwiadom, co robi czy też przemĂłwiĹ na tyle dobrze, by ocaliÄ Ĺźycie. Kerrick byĹ nadal przeĹwiadczony, Ĺźe zginie ktĂłregoĹ dnia, gdy murgu bÄdÄ miaĹy go dosyÄ. ChciaĹ, by nie nastÄ piĹo to mimo wszystko jutro, czy też po raz pierwszy pozwoliĹ sobie na drobny przebĹysk nadziei. KaĹźdego dnia pojmowaĹ coraz wiÄcej czy też coraz wiÄcej czy też dobrze mĂłwiĹ. Mimo to ani razu nie wypuszczono go z komory. Gdy mu na to pozwolÄ , ucieknie, chyba Ĺźe chcÄ go trzymaÄ w zamkniÄciu do koĹca Ĺźycia. Murgu czĹapaĹy, a nie chodziĹy, czy też na pewno potrafi szybciej od nich biegaÄ. W rym tkwiĹa jego tajemna nadzieja czy też ze wzglÄdu na niÄ robiĹ wszystko, o co go proszono, liczÄ c na to, Ĺźe pozostanie mu zapomniana krnÄ brnoĹÄ. KaĹźdy dzieĹ zaczynaĹ siÄ tak samo. Stallan otwieraĹa drzwi czy też wchodziĹa. Kerrick starannie ukrywaĹ swÄ nienawiĹÄ do tej gwaĹtownej natury. ChoÄ siÄ juĹź nie wyrywaĹ, Ĺowczyni nadal przewracaĹa go na podĹogÄ, boleĹnie przyciskaĹa plecy kolanem, nakĹadajÄ c na kilku2 nadgarstki czy też kostki Ĺźywe wiÄzi. Potem Stallan przeciÄ gaĹa mu po gĹowie struno-noĹźem, usuwajÄ c odrastajÄ ce wĹosy, a przy rym zwykle zacinajÄ c. Enge przychodziĹa później, z owocami czy też galaretowatym miÄsem, do jedzenia ktĂłrego w koĹcu siÄ zmusiĹ. MiÄso daje siĹÄ. Kerrick przenigdy nie odzywaĹ siÄ do Stallan, chyba Ĺźe biĹa go ĹźÄ dajÄ c odpowiedzi, ktĂłre padaĹy bardzo rzadko. świetnie wiedziaĹ, Ĺźe nie ma co liczyÄ na wspĂłĹczucie owego wstrÄtnego, chrapliwego stworzenia. Ale Enge to coĹ zupeĹnie innego. Bystrymi oczyma chĹopca zauwaĹźyĹ, Ĺźe Enge zachowywaĹa siÄ nie tak jak inne murgu. ChoÄby to, Ĺźe wyraziĹa Ĺźal czy też bĂłl po zabĂłjstwie dziewczyny w przeciwieĹstwie do Stallan, ktĂłra je pochwalaĹa. Enge bardzo rzadko przychodziĹa ze Stallan. Kerrick mĂłwiĹ coraz dobrze czy też gdy upewniĹ siÄ, Ĺźe potrafi powiedzieÄ to, co chce, zaczÄ Ĺ codziennie niecierpliwie oczekiwaÄ na otwarcie drzwi. Gdy wchodziĹa Stallan, zapominaĹ o wszystkim aĹź do nastÄpnego ranka. TrwaĹo to do dnia, kiedy weszĹa rĂłwnieĹź Enge. Kerrick nic nie powiedziaĹ, ale wyprÄĹźyĹ siÄ tak, Ĺźe Stallan obeszĹa siÄ z nim brutalniej niĹź zwykle. Gdy wykrÄciĹa mu rÄce do tyĹu czy też poczuĹ zaciskajÄ ce siÄ chłodne wiÄzi, spytaĹ: - Dlaczego mnie krzywdzisz czy też wiÄ Ĺźesz? Nic ci nie zrobiĹem. JedynÄ odpowiedziÄ Stall an byĹo uderzenie w gĹowÄ. KÄ cikiem oka dojrzaĹ, Ĺźe sĹucha go Enge. - Trudno jest mĂłwiÄ bÄdÄ c zwiÄ zanym - powiedziaĹ. - Stallan - przemĂłwiĹa Enge - to stworzenie ma racjÄ. - NapadĹo na ciebie, zapomniaĹaĹ?