skoczyĹa, by otworzyÄ zaryglowane wejĹcie. Vaintè weszĹa i przyglÄ daĹa siÄ mĹodym ustuzou,
skoczyĹa, by otworzyÄ zaryglowane wejĹcie. Vaintè weszĹa i przyglÄ daĹa siÄ mĹodym ustuzou, podczas gdy Stallan staĹa w pogotowiu na wypadek nagĹego ataku. Samica siedziaĹa skulona, jej uniesione wargi osĹaniaĹy zÄby i Vaintè rozzĹoĹciĹa siÄ na tÄ wyraĹşnÄ groĹşbÄ. MaĹy samiec staĹ nieruchomo pod tylnÄ ĹcianÄ . - Niech pokaĹźÄ swe sztuczki - Vaintè rozkazaĹa Enge. SĹyszÄ c zgrzyt rygli przy otwieraniu drzwi, Kerrick skoczyĹ by oprzeÄ siÄ o ĹcianÄ pewny, Ĺźe nadszedĹ dzieĹ Ĺmierci. Ysel zaczÄĹa siÄ z niego ĹmiaÄ. - GĹupi chĹopak - mĂłwiĹa, drapiÄ c gojÄ ce siÄ skaleczenia na nagiej gĹowie. - TchĂłrzliwe potomek. Marag wywoła nam jadłospis, bÄdzie siÄ bawiĹ... - Murgu przynoszÄ ĹmierÄ i ktĂłregoĹ dnia nas zabijÄ . - GĹupi. - RzuciĹa w niego skĂłrkÄ i odwrĂłciĹa siÄ ze Ĺmiechem do wchodzÄ cych. Pierwszy wszedĹ stÄ pajÄ c ciÄĹźko obcy marag. PrzestaĹa siÄ uĹmiechaÄ. Obok zobaczyĹa jednak znajomÄ postaÄ i uĹmiech powrĂłciĹ. PomyĹlaĹa, Ĺźe ten dzieĹ zaczyna siÄ jak poprzednie. ByĹa leniwÄ , niezbyt bystrÄ dziewczynkÄ . - Powiedz mi coĹ - poleciĹa Vaintè stanÄ wszy przed ustuzou. Potem powtĂłrzyĹa to wyraĹşniej, wolno i dobitnie, jakby zwracaĹa siÄ do mĹodej fargi: - Powiedz... mi... coĹ! - BĹagam, moĹźe sprĂłbujÄ pierwsza - poprosiĹa Enge. - Mnie odpowie Ĺatwiej. - Nie. SprĂłbujÄ dodatkowo raz. Ale jeĹli takie istoty nie umiejÄ mĂłwiÄ, to koniec z nimi. zbyt dużo czasu straciĹyĹmy. OdwrĂłciwszy siÄ do samicy ustuzou Vaintè powiedziaĹa tonem nie znoszÄ cym sprzeciwu: - To moje osobiste polecenie - szczególnie pilne. PrzemĂłwisz teraz, i to tak prawidłowo jak kaĹźda Yilanè. JeĹli to uczynisz, bÄdziesz ĹźyĹa i rosĹa. Mowa znaczy rozwĂłj, mowa znaczy Ĺźycie zrozumiaĹaĹ? Ysel zrozumiaĹa, pojÄĹa groĹşbÄ i poczuĹa, jak wraca strach, tak dĹugo powstrzymywany. - CiÄĹźko mi mĂłwiÄ, proszÄ. - Ale sĹowa Tanu nie wywoĹaĹy Ĺźadnej odpowiedzi u gĂłrujÄ cego nad niÄ wielkiego, brzydkiego stworzenia. Musi sobie przypomnieÄ, czego siÄ nauczyĹa. PrĂłbowaĹa, prĂłbowaĹa z wszystkich siĹ. MĂłwiÄ c i jednoczeĹnie wykonujÄ c niektĂłre ruchy. - Has leibe ènè uu... Vaintè byĹa zaskoczona. MĂłwi? Co powiedziaĹo? Nie moĹźe to przecieĹź znaczyÄ: "Stare samice rosnÄ zwinnie". Enge byĹa zmieszana. - To moĹźe rĂłwnieĹź oznaczaÄ, Ĺźe rosnÄ ca giÄtkoĹÄ przydaje wieku samicom. Vaintè ogarniaĹ gniew. MoĹźe innego dnia podjÄĹaby prĂłbÄ dalszego porozumienia siÄ z ustuzou. Ale nie dzisiaj. Po wczorajszej zniewadze i pozostawieniu Alakensi. 56 - To należy - zwĹaszcza Ĺźe prĂłbowaĹa byÄ grzeczna dla tych wstrÄtnych, futrzastych bestii. Nachyliwszy siÄ, zĹapaĹa samicÄ ustuzou za rÄce i uniosĹa jÄ przed sobÄ , ryczÄ c wĹciekle, rozkazaĹa jej przemĂłwiÄ. Ta nawet nie prĂłbowaĹa. ZamknÄĹa oczy i wypuĹciĹa z nich wodÄ. potem odrzuciĹa gĹowÄ do tyĹu, otworzyĹa szeroko pysk i wydaĹa zwierzÄcy krzyk, aĹź Vaintè przeszedĹ dreszcz. OgarnÄĹa jÄ nienawiĹÄ i przestaĹa myĹleÄ. ZatopiĹa w gardle ustuzou dĹugie, ostre, spiczaste zÄby, ugryzĹa mocno i pozbawiĹa je Ĺźycia. GorÄ ca krew trysnÄĹa jej w usta, dĹawiÄ c i napeĹniajÄ c obrzydzeniem. OdrzuciĹa ciaĹo, wypluwajÄ c krew. Stallan drgnÄĹa, okazujÄ c aprobatÄ. Vaintè wziÄĹa podsuniÄtÄ jej przez Enge tykwÄ z wodÄ , wypĹukaĹa usta, resztkÄ wylaĹa na twarz. MinÄ Ĺ zaĹlepiajÄ cy jÄ gniew, odczuĹa zadowolenie z tego, co zrobiĹa. Ale pozostaĹo przy Ĺźyciu dodatkowo drugie ustuzou, razem z jego ĹmierciÄ wyginÄ wszystkie. SpojrzaĹa groĹşnie