zaczÄĹy siÄgaÄ coraz dalej i dalej w wysuszonÄ pustyniÄ, poprzecinanÄ niekiedy wyschĹymi
zaczÄĹy siÄgaÄ coraz dalej i dalej w wysuszonÄ pustyniÄ, poprzecinanÄ niekiedy wyschĹymi korytami potokĂłw. Na trawiastej rĂłwninie nie byĹo jednak wody, dlatego teĹź niemal nie byĹo zwierzÄ t Mogli jedynie iĹÄ naprzĂłd. dopiero gdy ksiÄĹźyc 2 razy urĂłsĹ i zmalaĹ, doszli do rzeki. Woda musiaĹa pochodziÄ z wysokich gĂłr, bo nurt byĹ bystry, wyryĹ gĹÄboki wÄ wĂłz. StanÄli na wysokim brzegu patrzÄ c, 199 jak w dole rozbija siÄ o skaĹy, kotĹuje w biaĹÄ pianÄ. - Nie przekroczymy tu rzeki - powiedziaĹ Kerrick. Herilak przytaknÄ Ĺ i spojrzaĹ w dóŠkanionu. - MoĹźe dobrze jej nie przekraczaÄ, lecz pĂłjĹÄ wzdĹuĹź brzegu. Niesie tyle wody, Ĺźe pokona pustyniÄ. Za niÄ znajdziemy zwierzynÄ. Musimy znaleĹşÄ miejsce, gdzie moĹźna zbieraÄ ĹźywnoĹÄ i polowaÄ. Potem wypowiedziaĹ gĹoĹno drÄczÄ cÄ ich wszystkich myĹl: - Musimy to uczyniÄ przed nadejĹciem zimy. PodÄ Ĺźali za wijÄ cym siÄ po rĂłwninie nurtem. W wielu miejscach brzeg stawaĹ siÄ mniej stromy, mogli tam poiÄ mastodonty. Niekiedy znajdowali tam Ĺlady saren. oraz coĹ dodatkowo. Pierwszy wspomniaĹ o tym Munan. DoĹÄ czyĹ do Herilaka i Kerricka przy ognisku i usiadĹ zwrĂłcony plecami do wzgĂłrz. - PolujÄ od wielu lat - powiedziaĹ. - Tylko raz polowano na mnie. Opowiem wam o tym. ByĹo to na wysokich wzgĂłrzach, ktĂłre nazywacie gĂłrami. TropiĹem jelenia. Ĺlady byĹy ĹwieĹźe. Wczesnym rankiem szedĹem cicho, czuĹem jednak, Ĺźe coĹ okazuje się nie tak. Potem zrozumiaĹem dlaczego. ByĹem obserwowany. CzuĹem na sobie czyjeĹ oczy. Gdy siÄ o tym upewniĹem, odwrĂłciĹem siÄ nagle - byĹ na skale nade mnÄ . DĹugozÄ b. jeszcze za daleko, by skoczyÄ. MusiaĹ mnie tropiÄ, jak ja tropiĹem jelenia. SpojrzaĹ mi w oczy i zniknÄ Ĺ. Herilak skinÄ Ĺ potwierdzajÄ co. - ZwierzÄta wiedzÄ , kiedy sÄ tropione. KiedyĹ przyglÄ daĹem siÄ pewnemu dĹugozÄbowi; odwrĂłciĹ siÄ, bo poczuĹ mĂłj wzrok. TakĹźe Ĺowca czuje, gdy ktoĹ na niego patrzy. - JesteĹmy obecnie obserwowani - powiedziaĹ spokojnie Munan, podsycajÄ c ogieĹ. - Nie odwracajcie siÄ, lecz idĹşcie po drwa i spĂłjrzcie przy tym na wzgĂłrze za mymi plecami. CoĹ tam okazuje się, notuje nas. Jestem tego pewien. - PrzynieĹ chrustu, Kerricku - poleciĹ Herilak. - posiadasz pozytywny wzrok. Kerrick wstaĹ powoli i odszedĹ kilka krokĂłw; wrĂłciĹ z paroma gaĹÄ zkami, ktĂłre dorzuciĹ do ogniska. - Nie jestem pewien - powiedziaĹ. - Pod szczytem wzgĂłrza okazuje się wystÄp skaĹy, pod nim leĹźy gĹÄboki cieĹ. MoĹźe tam kryÄ siÄ zwierzÄ. - Wystawimy dziĹ w nocy dodatkowe straĹźe - postanowiĹ Herilak. - To nowy kraj. Na tych wzgĂłrzach moĹźe byÄ wszystko. Nawet murgu. W nocy nie byĹo alarmu. Przed Ĺwitem Herilak obudziĹ Kerricka, doĹÄ czyĹ do nich Munan. poprzedniego wieczoru uĹoĹźyli plan. IdÄ c róşnymi ścieżkami, cicho jak cienie, zbliĹźyli siÄ do skalnej pĂłĹki z obu stron i od doĹu. Gdy wstaĹo sĹoĹce, znaleĹşli siÄ na wy b ranch pozycjach. Gdy Herilak zawoĹaĹ gĹosem ptaka, ruszyli do przodu. Spotkali siÄ przed pĂłĹkÄ z przygotowanÄ broniÄ , lecz niczego tam nie zastali. ByĹy jednak Ĺlady. - Trawa okazuje się przygnieciona - wskazaĹ Kerrick - a tu zĹamana. CoĹ nas obserwowaĹo. - RozproszyÄ siÄ. SzukaÄ tropĂłw - powiedziaĹ Herilak. Munan znalazĹ Ĺlad. - Tu, na piasku. Odcisk stopy. Nachylili siÄ, przypatrujÄ c w ciszy, bo nie sposĂłb byĹo nie poznaÄ, jakie to stworzenie go zostawiĹo. - Tanu - oznajmiĹ Herilak, wstajÄ c i patrzÄ c na pĂłĹnoc. - Czy ciemni Tanu mogli przyjĹÄ